
Od kilku miesięcy Europą wstrząsają fatalne informacje dotyczące branży pojazdów elektrycznych. Spada sprzedaż, inwestorzy tracą zainwestowane w segment elektryków środki, koncerny motoryzacyjne wstrzymują produkcję.
Niezależnie od tego już wyprodukowano tysiące aut elektrycznych, z którymi dziś nie wiadomo co zrobić. Niesprzedane samochody zapełniają całe magazyny i coraz częściej producenci wynajmują coraz większe przestrzenie, na których mogą składować auta, które dopiero co opuściły hale produkcyjne.
Jak podaje serwis Automotive News:
Kilku producentów samochodów wynajęło duże powierzchnie w portach na potrzeby importu pojazdów, którzy jak dotąd nie mają klientów na te samochody. Firmy logistyczne wynajmują także dodatkowe miejsca parkingowe poza portami.
„Ta sytuacja dotyczy obecnie wszystkich europejskich portów, do których docierają duże ilości pojazdów” – powiedział Gert Ickx, rzecznik administracji belgijskich portów w Antwerpii i Zeebrugge.
Okazuje się źródłem problemu staje się – z braku innego słowa – zmasowany import z Chin. Teraz azjatyckie samochody piętrzą się w centrach spedycyjnych. W związku z tym pojawiają się głosy, że chiński zalew elektryków zaczyna być niebezpieczny dla Europy, która i tak ma problem ze zbytem własnej produkcji.
Wpłynęły na to nie tylko ceny samochodów. Ważnym czynnikiem okazuje się zbyt długi czas ładowania, żywotność akumulatorów oraz niebezpieczeństwo związane z awaryjnością i nadspodziewanie częstymi samozapłonami.
Wreszcie, cofnięcie rządowego dofinansowania elektryków w Niemczech sprawiła, że sprzedaż tych aut gwałtownie załamała się.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie