Reklama

Elon Musk ryzykuje warstwę ozonową rozwojem Starlinków - zagrożenie dla Ziemi. Decyzje Muska pod lupą. Wzrost substancji chemicznych w atmosferze o 650%. Elon Musk i konstelacje satelitów - nowe badanie alarmuje.

Dzięki genialnym dzbanom pokroju Elona Muska i Jeffa Bezosa jesteśmy na dobrej drodze, by zaprzepaścić wysiłek związany z odtworzeniem warstwy ozonowej Ziemi.

Historię Elona Muska można podsumować nietypowym powiedzeniem: to jednocześnie najmądrzejszy i najgłupszy człowiek, jakie zna ludzkość.

Z jednej strony stworzył hype na elektromobilność oraz rozwiązania pomocne w walce z kryzysem klimatycznym. Z drugiej strony, przez głupie, nieprzemyślane działania przyczynia się do spadku popularności tejże elektromobilności.

Szereg artykułów na Postach pokazuje, że niefrasobliwa działalność dyrektora Tesli przybiera zaskakujące formy.

Jest to o tyle ciekawe, że dotyczy praktycznie każdej działalności i świadczy to o problemie systemowym. Wszyscy wiemy o problemach Twittera, Hyperloop (nie wiadomo, czy jeszcze istnieje), problemy z Robotaxi, niewypał Cybertrucka. Zgodnie z tym modelem kwestią czasu wydaje się wysyp niedobrych informacji nt. Neuralinku.

Teraz dochodzi sprawa Starlinków.

Trzeba uczciwie przyznać, że Elon Musk, jak żaden znany nam popmiliarder nie ma takich zdolności pozyskiwania pieniędzy „na piękne oczy”. Najlepiej było to widać na przykładzie opisywanej przez nas wyciszanej afery związanej z produkcją ciężarówki Tesla Semi, czy niedawno podpisany kontrakt na miliard dolarów z NASA, dla której Elon spali w atmosferze starzejącą się Międzynarodową Stację Kosmiczną.

Wróćmy jednak do najnowszego problemu, z którym musi się zmierzyć Musk. Jest to znaczne zagrożenie warstwy ozonowej związanej z megakonstelacją Starlinków.

Szacuje się, że powrót nieczynnych satelitów do atmosfery spowoduje wzrost ilości szkodliwych substancji chemicznych w atmosferze o prawie 650% w stosunku do poziomu naturalnego.

Tysiące satelitów krąży dziś na niskiej orbicie okołoziemskiej, a niektóre z nich ostatecznie przestaną działać i opadając spłoną podczas wejścia w atmosferę. Podczas dezintegracji powstają chemikalia niszczące warstwę ozonową.

Nowe badanie ostrzega przed rosnącą liczbą satelitów internetowych, które przyczyniły się do ośmiokrotnego wzrostu szkodliwych tlenków w atmosferze Ziemi w ciągu sześciu lat.

SpaceX wystrzeliło na orbitę ponad 6000 satelitów Starlink, a Musk nie ukrywa, że zamierza stworzyć konstelację obejmującą 42 000 satelitów. Dodajmy do tego projekt Kuiper od Blue Origin od Jeffa Bezosa, który planuje wysłać 3000 satelitów w kosmos oraz OneWeb przygotowujący się do umieszczenia na orbicie 648 satelitów.

W tym momencie należy sobie zadać pytanie, czy te ogromne mogą zaburzyć życie na Ziemi? Te liczby wywołują zaniepokojenie i uczeni zwracają uwagę na tzw. zespółem Kesslera, termin stworzony przez Johna Gabbarda, który śledził rozpad satelitów, które na wskutek zużycia zderzały się z sobą lub płonęły w atmosferze. W ten sposób powstają odpadki stanowiące zagrożenie dla wszelkich konstrukcji znajdujących się na orbicie. Ocenia się, że takie odłamki są dziś większym zagrożeniem niż np. uderzenia meteorytów.

Oprócz ryzyka kolizji, satelity budowane są z mniej trwałych materiałów, a ich czas eksploatacji jest krótki. Wtedy spadają orbity płonąc w atmosferze. Podczas tego procesu powstają cząsteczki tlenku glinu, które wyzwalają reakcje chemiczne niszczące ozon stratosferyczny. Tlenki nie reagują chemicznie z cząsteczkami warstwy ozonowej lecz wyzwalają destrukcyjne reakcje między ozonem i chlorem, które kończą się wyczerpaniem warstwy ochronnej w atmosferze Ziemi.

„Dopiero w ostatnich latach ludzie zaczęli myśleć, że to może stać się problemem” – powiedział w oświadczeniu Joseph Wang, badacz astronautyki na University of Southern California i główny autor nowego badania . „Byliśmy jednym z pierwszych zespołów, które przyjrzały się, jakie mogą być implikacje tych faktów”.

Badacze odkryli, że typowy satelita o wadze 250 kg, w którym aluminium stanowi 30% masy, wygeneruje około 30 kg nanocząstek tlenku glinu podczas ponownego wejścia w atmosferę. Na podstawie tego modelowania badanie wykazało, że ponowne wejście w atmosferę zwiększyło ilość aluminium w atmosferze o 29,5% w stosunku do naturalnego poziomu w latach 2016–2022.

Od tego momentu jest już tylko gorzej. Według badania, potrzeba około 30 lat, aby cząsteczki tlenków glinu opadły na tę samą wysokość, co stratosfera Ziemi, gdzie znajduje się 90% ozonu.

Do czasu, gdy planowane konstelacje internetowe zostaną zbudowane na niskiej orbicie okołoziemskiej, 1005 ton aluminium spadnie do stratosfery Ziemi. Spowoduje to uwolnienie około 397 ton tlenków glinu rocznie do atmosfery, co stanowi wzrost o 646% w stosunku do naturalnego poziomu.

Dzieje się to w momencie, gdy warstwa ozonowa ziemi odnawia się. Dzięki genialnym dzbanom pokroju Elona Muska i Jeffa Bezosa jesteśmy na dobrej drodze, by zaprzepaścić wysiłek związany z odtworzeniem warstwy ozonowej Ziemi.

Aktualizacja: 02/07/2024 12:44
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do