
Obowiązek zgłaszania kupna lub sprzedaży pojazdu funkcjonuje nie od dziś, ale wielu kierowców kładzie na niego przysłowiową lachę, bo nie ma odpowiednich sankcji. Właściwie nie ma żadnych sankcji. W rezultacie rejestracje w Centralnej Ewidencji pojazdów dają fałszywy obraz rzeczywistości. Około 25 procent z zarejestrowanych w Polsce aut to tzw. martwe dusze. Miało się to zmienić od 1 stycznia 2020 r.
Jeżeli po nowym roku transakcja zbycia lub nabycia auta nie zostanie zgłoszona w ciągu 30 dni od kupna lub sprzedaży, będzie trzeba słono zapłacić. Kary mają wynosić od 200 aż do 1000 zł, a ich wysokość będzie zależała głównie od czasu, który upłynął od terminu oraz ilości tego typu uchybień. Każdy przypadek ma być oceniany w indywidualnym postępowaniu.
Sprzedawca (również pośrednik czy firma sprzedająca pojazd kolejnemu nabywcy) podczas wizyty w urzędzie (właściwym ze względu na miejsce zamieszkania) musi mieć przy sobie dokumenty, takie jak: umowa, faktura, darowizna, z którymi uda się do wydziału komunikacji, by zgłosić transakcję. Kupujący musi dodatkowo zarejestrować auto. Aby uniknąć kary w sytuacji, gdy przeprowadzenie rejestracji nie jest możliwe (z winy samochodu), należy zgłosić sam zakup.
Miesiąc na zgłoszenie dostały od stycznia także osoby, które kupią auto w innym państwie UE. Tutaj będzie liczył się dzień dotarcia pojazdu do Polski, nawet wówczas, gdy osoba lub firma ściągająca pojazd nie rejestruje go na siebie, a sprzedaje komuś innemu.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie