
Kiedy Dziad Borowy zleca Kajkowi i Kokoszowi śledztwo nikt nie przypuszcza, że za wszystkim stoją śmiertelni wrogie bohaterów. Ich władcy, kasztelanowi Mirmiłowowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, ale i tak wszystko usuwa się w cień, bo oto nadszedł Dzień Śmiechały czyli robienie jajec ze wszystkich i wszystkiego!
Kiedy pod siekierami padają połacie lasu, Dziad Borowy postanawia dopaść sprawców wyrębu. W tym celu siłacz, który nocą zmienia się w niedźwiedzia zmusza siłą pięści Kajka i Kokosza, by dowiedzieli się kim są wandale. Śledztwo przyjaciół doprowadza nas do kolejnego elementu układanki, którym jzbliżająca się napaść Zbójcerzy na gród.
W międzyczasie Kapral czyli wieczny sługa wodza Zbojcerzy znów próbuje zająć miejsce swego szefa i dzięki czarodziejskiemu eliksirowi zapomnienia prawie mu się udaje. Jednak to wszystko jest niczym w porównaniu do dorocznego Dnia Śmiechały, w czasie którego dochodzi do zabawnych wydarzeń i w warowni Zbójcerzy i w Mirmiłowie.
„Dzień Śmiechały” przypomina nieco współczesne amerykańskie komedie. Nie te oparte na gagach i slapsticku. Bardziej te, które opowiadając klasyczną fabułę są jakby przy okazji wsparte zabawnymi scenami. Są przez to bardziej lubiane przez widzów, a zagmatwane przygody bohaterów są i zabawniejsze i możemy się z nimi jeszcze bardziej utożsamić.
Podobnie jest tutaj. Janusz Christa napisał i narysował ciekawy scenariusz, w którym zabawne elementy są naturalną koleją rzeczy, a uśmiech czytelników wywołują nie tylko wypowiadane kwestie, zderzenia charakterów, co poza bohatera, czy jego zmieniająca się postawa w zależności od sytuacji.
Tak, mam na myśli Kaprala, któremu w końcu spełnia się marzenie i staje się Hegemonem, by za chwilę w wyniku bokserskiego ostrzeżenia przestać nim być.
Z kolei wszyscy ciekawi ile razy Zbójcerze próbowali zdobyć Mirmiłowo w tym albumie otrzymają odpowiedź.
Mamy tu wszystko, co w Chriście najlepsze: precyzyjna kreska, prowadzenie postaci i przyjemne opowiadanie historii, odbiegające nieco od dotychczasowej narracji.
W poprzednich albumach cyklu umieszczone w kwadratowych chmurkach kwestie narracyjne pełniły rolę czysto użytkową, informacyjną..
Tym razem autor wymyślił nowy rozwiązanie "chmurek". Są rozwinięte, uzupełniają akcję, a czasem ją zastępują. Oprowadzają nas po uniwersum Kajka i Kokosza oraz wspomagają rozwój wydarzeń, czego nie było wcześniej.
Myślę, że na ten sposób opowiadania historii wpłynęła również wcześniejsza twórczość Christy, czyli krótkie, zabawne i precyzyjne kawałki publikowane w kultowym magazynie "Relax". Były ćwiczeniami, dzięki którym w „Kajkach i Kokoszach” mamy tyle petard humoru skondensowanych czasem w jednym kadrze.
„Dzień Śmiechały” zasługuje na szczególną uwagę czytelnika również z innego względu. Jest to ostatni album narysowany w formie, jaką do tej pory poznaliśmy. Następny tytuł, „W krainie Borostworów” jest wyzwaniem na każdym etapie. Technicznym, narracyjnym i scenariuszowym. Czy Janusz Christa spełni pokładane w nim oczekiwania? Przekonamy się następnym razem.
A póki co cieszmy się tym, co mamy. A mamy ładnie wydany album, w którym nasi ukochani bohaterowie kolejny raz bronią Mirmiłowa przed niebezpieczeństwem, a Zbójcerze wciąż żyją marzeniami o podbiciu znienawidzonego grodu. Bo czymże byłby świat bez marzeń, prawda?
“Dzień Śmiechały” ukazał się pierwotnie w tygodniku “Świat Młodych” w 1983 roku.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie