Reklama

5 nietypowych zaburzeń: eksplodująca głowa, moria, autobrowar z własnych jelit

11/08/2020 16:33

Poznajcie stany, które rzadko występują w przyrodzie. Od mimowolnego, naturalnego upojenia alkoholowego, o którym marzą seryjni opoje, po zespół eksplodującej głowy i morię.

Nasze mózgi i ciała składają się z niewiarygodnie złożonej sieci układów i struktur, co sprawia, że bardzo wiele rzeczy może się w nas "nie udać". Oto pięć neurozaburzeń, w które trudno uwierzyć.

1. Moria

To nie tolkienowskie miasto sięgające Lat Dwóch Drzew, a pozbawiona ograniczeń wesołkowatość. Każdy z nas zna kogoś, kto zawsze żartuje, czasami aż do nieludzkiej irytacji. Ale dla niektórych ten ciągły stan komiczny nie jest żartem. Zwany z niemiecka Witzelsucht, czyli po "naszemu" moria, to uzależnienie, które powoduje, że nie można przestać rzucać na prawo i lewo dowcipami, kalamburami, anegdotami, wicami i facecjami.

Psychiatrzy uważają, że przyczyną tej dolegliwości jest uszkodzenie lub guz płata czołowego – części mózgu odpowiedzialnej za myślenie analityczne. „Paradoksalnie, to uszkodzenie wydaje się wpływać na brak zahamowania w przekazywaniu sygnałów między zespołem czołowym, a ośrodkiem przyjemności” - mówi neurolog Mario Mendez z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles.

Mimo że humor innych może nie wzruszać moriarczyków, to ich własne słowa, myśli i uczucia, wynikające z dowolnego skojarzenia, potrafią wywołać wyrzut dopaminy i salwy niekończących się chichotów. Wersja humoru w tym zaburzeniu zazwyczaj jest slapstickowa, erotomańsko-gawędziarska lub fekalna, bo uszkodzenie płata czołowego często uniemożliwia bardziej inteligentny dowcip.

2. Zespół eksplodującej głowy

Można spokojnie założyć, że już pierwszy symptom tego zaburzenia byłby zabójczy, ale na szczęście nazwa nie opisuje dosłownie objawów (jak w przypadku eksplodującego zrzutu ekranu z filmu Cronenberga "Scanners").

Niels Nielsen, który cierpi na tę chorobę, opisuje ją jako „nagłe crescendo hałasu, a potem głęboki, porażający wybuch, dźwiękowe elektrowstrząsy i jasne rozbłyski, jakby ktoś zapalił reflektor prosto w oczy”.

Ten objaw wydaje się wystarczająco bolesny w ciągu dnia, ale musi być znacznie bardziej uciążliwy w nocy, kiedy próbujesz zasnąć. Co się za tym kryje? Naukowcy przypuszczają, że jest to dysfunkcja tworu siatkowego, czyli struktury w obrębie pnia mózgu, odpowiadającej za czuwanie i sen.

Zespół eksplodującej głowy jest powiązany z paraliżem przysennym, w którym mózg jest częściowo w fazie REM, ale także częściowo świadomy, co oznacza, że ​​każdy sen wydaje się być prawdziwym przeżyciem. Uważa się, że te dwa zaburzenia występujące razem są źródłem wielu wspomnień o uprowadzeniu przez kosmitów. Gorzej, jeśli po wizji o alienach występuje także ból odbytu (patrz: sonda analna).

3. Zespół fermentacji jelitowej

Większość z nas lubi węglowodany. Ale niewielu może legalnie odurzyć się dzięki kraftowemu browarowi założonemu we własnych jelitach. Jak się okazuje, nadmiar jednokomórkowych grzybów Saccharomyces cerevisiae w jelitach może zamienić węglowodany z pożywienia w alkohol. Jest on następnie wchłaniany do krwiobiegu i sprawia, że ​​wyglądasz i czujesz się jak pijany - ponieważ zasadniczo tak właśnie jest. W razie kontroli drogówki po ziemniaczanym obiadku możesz mieć nawet ponad 1 promil alkoholu w wydychanym powietrzu.

Chociaż spontaniczne pijaństwo może brzmieć świetnie i całkiem ekonomicznie na niejednej imprezie, zdecydowanie utrudnia codzienne życie. Osoby cierpiące na tę dziwną dolegliwość są często oskarżane o bycie skrytymi alkoholikami i kłamcami, co oprócz kaca, jest źródłem ich ciągłej niedoli.

Według Barbary Cordell, gastroenterolożki w teksaskim Panola College, nadmiar drożdży i grzybów może być częściowo spowodowany historią przyjmowania antybiotyków. „Często chorzy wskazują, że początek choroby zbiega się z okresem długotrwałego stosowania antybiotyków” - mówi Cordell. 

Detoks dla osób z endogennym autobrowarem to leki przeciwgrzybicze oraz dieta uboga w cukier i węglowodany.

4. Aleksytymia

Jeśli nie odczuwasz żadnych emocji, a dreszcz podniecenia seksualnego tłumaczysz przeciągiem, to cierpisz na aleksytymię. Zanim obarczysz nią też swego faceta, czy kobietę, zauważ, że istnieje wyraźna różnica między niechęcią wyrażania emocji, a trudnością w ich identyfikowaniu i rozładowywaniu.

Istnieje teoria, że ​​u osób z aleksytymią występuje przerwa między lewą i prawą półkulą mózgu. Podczas gdy emocje chorego istnieją i mogą wpływać na biologię organizmu (pocenie się, przyspieszone bicie serca) - w wyniku tego neurologicznego rozłączenia, osoba dotknięta chorobą nie może ich emocjonalnie odczuwać i rozumieć.

Katharina Goerlich-Dobre z RWTH Aachen University wykonała skany mózgu osób, które mają te objawy. Badaczka odkryła, że ​​w rzeczywistości istnieje u nich nawet zwiększona gęstość neuroprzekaźników między półkulami. Podejrzewa się, że powstaje tu rodzaj „szumu”, który uniemożliwia emocjom danej chwili przedostanie się do obu półkul.

5. Zespół obcego akcentu

Wyobraź sobie, że pewnego dnia budzisz się i nie poznajesz swojego akcentu. Nie chodzi o to, że zaczynasz mówić gwarą krakowską zamiast warszawskiej, ale że mówisz po angielsku z chińskim lub francuskim akcentem. Tak wygląda rzeczywistość osób z tą rzadką dolegliwością.

Niektórzy mogą inaczej wymawiać samogłoski, ale inni mogą doświadczać wyraźnej zmiany, łącznie z innym rytmem wypowiadanych słów oraz intonacją. Radzenie sobie z syndromem obcego akcentu wpływa jednak nie tylko na mowę: sieje także spustoszenie w tożsamości. W końcu sposób, w jaki mówimy, jest blisko związany z naszą osobowością, a kiedy zmianie ulega artykulacja, to i my czujemy, że następuje psychologiczna metamorfoza.

Ten syndrom jest spowodowany uszkodzeniami neurologicznymi, udarami lub guzem uciskającym obszar mózgu, który odpowiada za mowę i ruch języka – ale niektóre przypadki nie mieszczą się w tych kategoriach.

„Zrobiliśmy wielkie postępy, ale nie znamy pełnej odpowiedzi” - mówi Sheila Blumstein z Brown University w Rhode Island, która bada chorobę. Wspomina ciekawe przypadki, takie jak  Brytyjka Linda Walker, która stwierdziła, że ​​jej naturalny akcent Geordie (z regionu Northumberland) zniknął po udarze i został zastąpiony czymś, co brzmiało „jamajsko” oraz Sharon Campbell-Rayment z Kanady. U niej z kolei rozwinął się szkocki akcent w następstwie wypadku, podczas którego spadła z konia. Jak widać, w życiu mogą zdarzać się rzeczy i choroby, których przyczyn nie znają nawet najlepsi amerykańscy naukowcy.

P.S. Tak, tak, pierwsze zdjęcie przy zaburzeniu zwanym moria, to Krzysztof Ibisz. 

Źródło: [1]

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do