
Wielu z nas miało okazję słyszeć baraszkujących za ścianą sąsiadów. To małżeństwo ma zdecydowanie gorzej. Stworzyli prawdziwą dżunglę w swoim domu, w której urzędują na wolności setki egzotycznych stworzeń, w tym m.in. węże, żaby, piranie, kameleony i kolonie mrówek.
Dżunglę porastają dzikie rośliny, a właściciele są zmuszeni poruszać się po swoim domu w ochraniaczach, by nie wdepnąć w bezimienną kupę.
47-letni Warwick Vardy z Begbroke w hrabstwie Oxfordshire spędził 20 lat podróżując po świecie i zbierając materiały do programów przyrodniczych BBC, National Geographic i Sky. W końcu postanowił dosłownie zabrać swą pracę do domu i wraz z żoną przez 4 lata zgromadzili całkiem pokaźne mini zoo.
Największym problemem w ich lesie deszczowym jest okres godowy, gdy niezliczone stworzenia szukają partnerów do reprodukcji. Zazwyczaj wiąże się to z krzykiem, piskiem i nietypowymi odgłosami. – Czasem to brzmi, jakby trwała 20 sekundowa kłótnia. Najczęściej amory odbywają się w środku nocy, co nie pozwala nam spać. – mówi Warwick.
Inny problem z hałasem stanowią żaby, które nocą wydają dźwięki przypominające puszczanie bąków. – Zdarza się, że mamy gości i podczas kolacji nagle słychać gromkie pierdnięcie żaby drzewnej.
Warwick tłumaczy, że zawsze chciał podziwiać zwierzęta nie w klatkach, ale na wolności. – To ich naturalny ekosystem, w którym jeden osobnik może zjeść drugiego. Zdarzają się w naszym zoo dobre i złe rzeczy, jak to w życiu. Najważniejsze, że jest mnóstwo egzotycznych robali. – kończy z dumą właściciel.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie