Poradnik praktyczny
Większość z nas, Polaków, łączy obecnie niesamowita chęć pomocy uchodźcom z Ukrainy. Jesteśmy narodem zrywów, potomkami powstańców, spadkobiercami pospolitego ruszenia - również mentalnie. Ma to swoje wspaniałe oblicze – tak jak obecnie jesteśmy zbudowani naszą postawą, szybkimi, efektownymi zwycięstwami. Nie ma u nas kampusów dla uchodźców, pomaga każdy, kto może i to jest piękne!
Chcę podzielić się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami w zakresie poszukiwań sposobu na efektywną pomoc dla uchodźców. Nie uważam tego pomysłu za najlepszy na świecie, na pewno nie za jedyny. Mam jednak nadzieję, że jest to niezła idea, patrząca na zagadnienie długoterminowo, a zarazem uniwersalna: możliwa do zastosowania w Polsce, Szwecji, jak i Hiszpanii.
Przyjmując uchodźców pod swój dach musisz być gotowy do efektywnej pomocy. Według mojego pomysłu składa się ona z trzech etapów. Powinniśmy starać się, aby trwały one możliwie krótko, ale realnie nie możemy liczyć, że będą trwać krócej niż 2 miesiące. Lepiej, żeby nie przekraczały 4 miesięcy. To minimalna perspektywa czasowa, na którą powinniśmy być gotowi przyjmując mamę z dzieckiem lub dwójką dzieci pod swój dach. Jeśli liczysz, że ta relacja potrwa krócej, lepiej jej nie zaczynaj – możesz pomóc w inny sposób – o tym dalej.
W skrócie wygląda to następująco:
Etap pierwszy – Zapewnij bezpieczeństwo – jest najprostszy. Ma elementy materialne i
organizacyjne. Zapewnij pokój, własną przestrzeń, prywatność, ciepły posiłek, podstawową pomoc w zakresie brakującej odzieży. Zachowuj się jak człowiek przyzwoity. Tyle wystarczy: nie naciskaj, bądź pogodny, wyrozumiały, wspierający. Przede wszystkim daj odpocząć po ciężkiej podróży. Zapewnij możliwość komunikacji z bliskimi, którzy zostali w Ukrainie. Następnie ogarnij dla dzieci edukację i ustal zasady. Moja propozycja zasad jest następująca: „Jesteście u nas na długo. Dlatego nie będziemy Was traktować jak gości, tylko jak domowników. Tu jest kuchnia, lodówka, kuchenka – czujcie się jak u siebie. Naszym wspólnym celem jest, żebyście jak najszybciej stali się w pełni samodzielni”. Do tej samodzielności będą potrzebne stałe zajęcia. Dla dzieci jest teoretycznie łatwiej, natychmiast trafią do szkoły, jest duża szansa, że nie będą jedynymi nowymi. Mamę trzeba przygotować do kolejnych aktywności. Faza nr 1 jest bardzo krótka, 3-4 dni i idziemy dalej!
Dlaczego nie ma co zwlekać? Bezczynność jest przytłaczająca, pogrąża w stresie. Przyjazd jest dopiero początkiem wyzwań i tak musimy na to patrzeć. Zbyt długa i nadmierna gościnność prowadzić może do szybkiego zniechęcenia gospodarzy, wprowadzi niewłaściwe nawyki w nowej sytuacji oraz nie pomoże w wejściu w kolejną fazę.
Określiliśmy sobie z naszym nowym dorosłym domownikiem, że wspólnym celem jest jak najszybsze osiągnięcie samodzielności. Jest to kluczowy element efektywnej pomocy: Ty będziesz mógł objąć pomocą kolejną rodzinę, a rodzina, której pomogłeś realnie zaczyna funkcjonować w nowej rzeczywistości. I o to chodzi. Na tej bazie narodzi się największa satysfakcja oraz przyjaźń.
Etap pomocy w poszukiwaniu pracy jest najważniejszy i najbardziej angażujący. Stajesz się trochę agentem swojej dorosłej domowniczki (o paniach mówimy najczęściej). Musisz poznać jej umiejętności, mocne i słabe strony. Zdjąć filtr swojej aktywności, motywacji, tego jak Ty byś coś zrobił. Spotkasz się z obawami, koniecznością motywacji, zniechęcenia. To nie będzie łatwy etap, ale jest bardzo ważny. W zależności od kompetencji charakter prac może być różny: od pomocy w sprzątaniu, gastronomii, po prace bardziej zaawansowane. Tu mam apel do pomagających finansowo i materialnie. Proponuję bardzo poważnie rozważyć zamianę tej pomocy. Zamiast robić zakupy w Biedronce na rzecz uchodźców, czy też dokonywania wpłat na fundację – lepiej zaoferować pracę. Zaproponuj komuś posprzątanie, umycie okien, biura albo przygotowanie materiałów zdjęciowych. Zapłać za tę pracę uczciwie, ale rynkowo. Rynkowo to nie za mało, ale też nie za dużo. Niech Twoja potrzeba będzie realna i możliwie systematyczna. Tu nie chodzi o jednorazowy gest, tylko zagospodarowanie faktycznej potrzeby.
Cel minimum, który określam na warunki warszawskie, to zdolność do osiągnięcia regularnych dochodów netto na poziomie minimum 3000 zł / miesiąc. Tylko w taki sposób dajemy szansę na prawdziwą samodzielność. Mając taką sytuację wchodzimy w etap trzeci.
Powyższa kwota nie pozwoli mamie z dzieckiem, albo dwoma (nawet z pomocą 500+ na dziecko) na wynajęcie mieszkania i wyżywienie. Dlatego połączmy dwie takie mamy, które wynajmą niewielkie 50 metrowe mieszkanie z dwiema sypialniami i wspólnym salonem. Mamy łączny budżet 6-7 tysięcy złotych. Kwota 3000 za wynajem, pomimo szalejącej inflacji może być realna, a pozostałe środki pozwolą na budowę dobrej pozycji startowej. Jeśli uda nam się to osiągnąć, mamy zadowolone dwie rodziny i możemy przejść do efektywnej pomocy kolejnym osobom.
Na koniec: dlaczego nie jestem zwolennikiem ulgowego traktowania (poza pierwszą fazą pilnego zaspokajania potrzeb materialnych)? Uważam, że długoterminowo możemy zaszkodzić naszym domownikom i sobie, czym spowodujemy, że nasze pospolite ruszenie obróci się przeciwko nam, staniemy się ponownie klasyczną i pełną zawiści Rzeczpospolitą Szlachecką. Pomagajmy rzetalnie.
Autor: Łukasz