10 naprawdę obrzydliwych faktów z życia starożytnych Greków
10 naprawdę obrzydliwych faktów z życia starożytnych Greków 10 naprawdę obrzydliwych faktów z życia starożytnych Greków

Każdy wie, że Grecy byli tęgimi filozofami, ojcami demokracji, ludźmi cywilizowanymi, którzy wiedli życie w pogoni za sensem i prawdą.

W każdym razie na papierze, bo codzienność Hellenów była jednak mniej efektowna niż te kilka wspaniałych chwil, które przeszły do ​​historii. Prawdziwe życie w starożytnej Grecji było trudne, brudne, a często wręcz obrzydliwe.

10 Woskowina, moja miłość

Dzisiaj pacjenci służby zdrowia narzekają, że lekarze nie traktują ich z troską i uwagą, ale wydaje się, że w starożytnej Grecji zaangażowanie i poświęcenie medyków było doprawdy przesadne. W gabinecie można było liczyć się z tym, że doktor zajrzy do ucha, wyskubie nieco woskowiny i sprawdzi, jak ona smakuje. Tak wyglądał pierwszy kontakt z pacjentem – posmakowanie płynów ustrojowych w celu wydania diagnozy.

Oczywiście medycy mieli więcej takich sztuczek – w zależności od objawów. Na przykład lekarz mógł rozbabrać palcami świeżo wyplutą flegmę, czy też polizać wymiociny, aby ocenić, jak bardzo są słodkie.

Wszystko zaczęło się od ojca medycyny – Hipokratesa. Uważał on, że ludzkie ciało jest zbiorem płynów (krwi, żółci, śluzu zwierzęcego i czarnej żółci), i że każdy płyn ustrojowy ma określony smak. Lekarzy uczono, jak powinny smakować te substancje, aby wiedzieli, kiedy pacjent choruje.

Według Hipokratesa mocz miał mieć smak soku figowego. Więc jeśli poczułeś się źle i cherlawo, twój lekarz brał mały łyk siuśków. Jeżeli nie były one wystarczająco cierpkie, medyk wiedział, że coś dzieje się z tobą coś niedobrego.

9 Dupa blada

Papier toaletowy trafił do Europy dopiero w XVI wieku. Wcześniej ludzie mieli własne sposoby na higienę. Podobnie jak Rzymianie, także i Grecy czasami myli się „tam” gąbką przyczepioną do patyka - ale nie każdy miał tyle szczęścia.

Przeciętny Grek pielęgnował odbyt za pomocą odpowiednio dobranych kamieni. Kupka kamyków wypełniała toaletę, a po skończonej defekacji szły one w ruch i tarły kloakę delikwenta do czystości. Najwyraźniej kamyki te były trudne do zdobycia, bo znane było greckie powiedzenie limitujące ten towar: „Aby wytrzeć swe siedzenie, wystarczą ci trzy kamienie”.

Gdy brakło produktów pierwszej potrzeby, stosowano do intymnej higieny odłamków ceramicznych waz. Szczególnie mściwi Grecy mogli wyryć imiona wrogów na jakimś garnku, rozbić go na kawałki i użyć do wycierania swego tyłka. Być może to nie przypadek, że głównym problemem zdrowotnym w starożytnej Grecji były hemoroidy.

8 Seks za koguta

Dorośli Grecy brali sobie bardzo młodych chłopców za kochanków. Starszy mężczyzna zawsze przejmował inicjatywę. Zwykle oferował młodemu chłopcu w wieku dojrzewania żywego koguta – był to niezawodny sposób na zdobycie czyjegoś uczucia.

Starszy partner niczym „ojciec” wprowadzał swojego kochanka w dorosłe życie ucząc go i wychowując. Ale z dzisiejszej perspektywy nie wydaje się to żadnym usprawiedliwieniem dla greckich hebefilów, bo ci mężczyźni nie sypiali z wszystkimi chłopcami, a jedynie z tymi najpiękniejszymi.

Chłopiec był zazwyczaj stałym towarzyszem starszego mężczyzny - dopóki nie zaczął mu rosnąć zarost. Kiedy mógł już zapuścić wąsy lub brodę, „patron” uważał, że jest dorosły i da sobie w życiu radę, dlatego wyrzucał go z domu. Dla „wyrzutka” pojawiała się szansa, aby wybrać własnego chłopca i podtrzymać całą pokręconą tradycję.

7 Oddam pot w dobre ręce

Przed startem w zawodach greccy sportowcy rozbierali się do naga i smarowali olejem. Niezależnie od tego, czy biegali, czy też mocowali się ze sobą, robili to tak jak ich Pan Zeus stworzył.

Pod koniec treningu zwykle ich ciała były pokryte brudem i potem. Sportowcy zdrapywali cały ten pot i brud oraz martwy naskórek specjalnie zakrzywionym narzędziem, zwany strigil. Następnie grupa niewolników pracujących jako zbieracze gloios gromadziła te obrzydliwe resztki i pakowała w woreczki.

Skrawki zaschniętego potu, brudu i oleju były następnie sprzedawane jako lekarstwo. Ludzie wcierali to sobie w nadziei, że złagodzi ból. Dodatkową atrakcją był zapach prawdziwego mężczyzny – podobno była to wyjątkowo skuteczna aromaterapia.

6 Ohydne panaceum na kobiece choroby

Grecy wierzyli, że kobiety mają wyjątkową podatność na nieczystość, w co chyba i dzisiaj zdarza się wierzyć niektórym ludziom. Uważali, że obrzydliwe rzeczy w inny sposób wpływają na kobiety niż na mężczyzn. Ten pogląd przeniknął do medycyny. Kiedy kobieta chorowała, podawano jej w formie lekarstwa „coś niewiarygodnie obrzydliwego”.

Na przykład panna cierpiąca na upławy piła mieszankę odchodów muła wraz z winem, a żeby kobieta nie poroniła, obkładano ją krowim łajnem, którego zapach miał oddziaływać na macicę. Dobrze, że te sposoby odeszły do lamusa.

5 Najlepszą antykoncepcja jest kichanie

Prawie 2 tysiące lat temu prekursor położnictwa Soranus z Efezu nauczał, że antykoncepcja jest obowiązkiem kobiety. Uważał, że jeśli niewiasta zaszła w ciążę, to z własnej winy. Nie oczekiwano, że mężczyzna będzie w stanie zrobić cokolwiek, by zapobiec zapłodnieniu.

Można z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że od czasu nauk tego medyka winą za ciążę można było obarczyć tylko jedną osobę – właśnie Soranusa. Dlaczego? Powiedział on kobietom, że po stosunku wystarczy, że kichną, a nie zajdą w ciążę. Soranus głosił, że należy kucnąć, kichnąć i dokonać szybkiej płukanki łona.

Oczywiście to nie działało, więc lekarz wpadł na jeszcze bardziej alternatywny sposób – wcieranie miodu lub żywicy cedrowej w genitalia przed uprawianiem seksu. Tym razem to była skuteczna metoda, bo prawdopodobnie bardzo zniechęcała do jakiegokolwiek starożytnego zbliżenia.

4 Niewolnicy musieli nosić „pasy cnoty”

Grecy nie chcieli, by ich niewolnicy tracili czas na miłość fizyczną. Gdybyś był niewolnikiem w starożytnej Grecji, istniała duża szansa, że ​​twój właściciel kazałby ci poddać się pewnemu zabiegowi (tak na wszelki wypadek).

Zrobiono by ci infibulację, czyli zszycie napletka lub w wersji łagodniejszej założenie dawnej agrafki (fibuli) lub sznurka na napletek i odciągnięcie penisa na bok. Ten zabieg uniemożliwiał stosunek seksualny, ale nie masturbację. Zwano to kynodesme (krawat dla psa) i postrzegano również jako oznakę powściągliwości. Takie zapinki były częstym przedmiotem kpin satyryków.

3 Grecy myśleli, że lesbijki mają gigantyczne łechtaczki

Jeśli chodzi o prawa kobiet, starożytna Grecja nie była najbardziej postępowym krajem. Tak naprawdę mężczyźni nie słuchali tego, co kobieta ma do powiedzenia, dlatego też pojawiły się dość dziwne pomysły, szczególnie związane z lesbijkami.

Grecy nie rozumieli safonek. Nie bardzo mogli wyobrazić sobie dwoje ludzi uprawiających miłość bez męskiego „penetratora” i pewnie dlatego doszli do wniosku, że wszystkie lesbijki muszą rodzić się z łechtaczkami w rozmiarze XXL. Nazywali je „żeńskim penisem” i uważali, że jest on przyczyną kobiecego homoseksualizmu.

Ten pomysł utrzymywał się znacznie dłużej w historii, niż powinien. Nie więcej niż 100 lat temu nawet Zygmunt Freud uważał, że za tym całym lesbijskim zjawiskiem stoi królowa łechtaczka.

2 Cienie do oczu z gówna krokodyla

Krokodyle były dla Greków ważną częścią życia i pewnie dlatego ich odchody wylądowały w medycynie. Jeden z traktatów medycznych zawiera ostrzeżenie dla ofiar pogryzienia przez tego gada.

Jeśli po ugryzieniu krokodyl wejdzie do domu człowieka, którego dopadł i (wierzcie lub nie) nasika mu na ranę – człowiek ten umrze. Najwyraźniej zdarzało się to na tyle często, że ktoś musiał o tym napisać.

Jednak krokodyle były też lekarstwem. Grecy zalecali leczenie blizn wokół oczu poprzez nałożenie niewielkiego kawałka łajna pod oczy. Grecka medycyna bywała iście gówniana.

1 Parady falliczne

Raz w roku w Atenach budziły się do życia penisy. Wstawały dumnie, a w zasadzie były noszone nad głowami w postaci wielkich "instrumentów" poświęconych Dionizosowi.

Było to integralną częścią Dionizji – święta ku czci boga wina. Zwolennicy Dionizosa upijali się i prowadzili falliczną procesję do świątyni. Śpiewali przy tym piosenki o penisach i opowiadali zbereźne dowcipy.

Według Arystotelesa obchody falliczne były kolebką greckiej komedii. Twierdził on, że twórcy zaadaptowali niewybredne żarty i przekuli je w sztuki sceniczne. Jeśli Arystoteles miał rację, komedia zaczęła się od Greków z wielkimi kutasami w rękach. Może i topornie, ale sumie bardzo śmiesznie.

źródło: [1]

0.13858699798584