W mrokach dziejów miały miejsce przedziwne wydarzenia. O niektórych wiedzą nieliczni, inne są nam powszechnie znane, chociaż rzadko o nich myślimy. Są też takie fakty, które fajnie znać, chociaż jest mała szansa, byśmy nimi żyli na co dzień. Czasem warto zapodać pod korę mózgową old njusy, by potem sypać nimi na lewo i prawo. W końcu ktoś musi brylować w towarzystwie, oczywiście jak już wyjdziemy z domu, zdejmiemy maseczki i zmniejszymy dystans.
1
Wyobraź sobie, że jesteś nad Bałtykiem, wokoło ciebie fajne laski, prężni kolesie, żadne tam miękiszony, no i nagle zapada cisza. Wtedy ty mówisz: "a wiedzieliście, że naturalnie suszony, solony dorsz jest jadalny przez dwadzieścia lat?" Potem możesz dodać, że dorsz atlantycki zwany jest także wątłuszem, dorsz bałtycki pomuchlą, a suszone ryby z rodziny dorszowatych to sztokfisze. Takie info zapewne nie sprawi, że ktoś zapała do ciebie wielką miłością, ale może wywoła uśmiech niedowierzania i zostaniesz w pamięci na dłużej niż nanokrople porannej bryzy.
2
To może dla odmiany teraz coś potwornego. W kraju, który dał światu Szekspira, był taki zwyczaj: hanged, drawn and quartered. Była to brytyjska kara śmierci za zdradę stanu, w formie bestialskiego trójboju: Wieszanko, patroszonko, ćwiartowanko. Rzecz jasna, to okrucieństwo nie do przyjęcia wykonywano wyłącznie na rozebranych mężczyznach, by nie szokować ludu i nie wystawiać nagich niewiast na widok publiczny, co byłoby bezwstydne, sprośne, haniebne, niemoralne, grzeszne, lubieżne, zdrożne, libertyńskie, ordynarnie hucpiarskie i po prostu nie uchodziłoby w cywilizowanym społeczeństwie osób noszących fraki, czy inne paniery.
Kobiety, jak wiemy, palono podówczas na stosie, bo już wtedy wiedziano, że płeć żeńska ma w organizmie więcej tłuszczu i lepiej płonie. Sprytnie podchwyciły to potem nazistowskie bestie w Treblince wrzucając na podpałkę kobiece zwłoki, a następnie dociskając je mężczyznami, którzy z powodu większej zawartości wody w ciele nie byli aż tak łatwopalni.
Wracając do sadystycznego trójboju angielskiego – kara polegała na przeciągnięciu delikwenta na drewnianej ramie na miejsce egzekucji i powieszeniu na krótki czas, by jedynie poddusić ofiarę dla sportu. Gdy już gawiedź się rozgrzała, następowała kastracja i wyprucie wnętrzności, które palono na oczach pozbawionego jelit pustego człowieka. Na koniec tradycyjnie: dekapitacja i ćwiartowanko (on the left). Taka sytuacja została pokazana m.in. w "Braveheart" Mela Gibsona.
Głowę skazańca wysyłano do króla, kawałki ciała wystawiano na widok publiczny w pobliskich miastach. Kary tej zaniechano Anno Domini 1870 – w roku, w którym rozegrano w Londynie pierwszy nieoficjalny mecz między Anglią a Szkocją (1:1).
3
Spójrzmy nieco bardziej optymistycznie na długość życia, które niegdyś było bardzo krótkie i zdradliwe, ale nie w przypadku żółwi. Otóż niejaki chelonoidis nigra porteri, czyli żółw słoniowy o imieniu Harry, był jednym z trzech okazów, jakie Karol Darwin zabrał na swój statek HMS Beaggle. Stworzenie to urodziło się circa 1830 roku, kiedy to na przykład w Warszawie odbył się pierwszy biletowany koncert Fryderyka Chopina. W 1841 roku trafiło do ogrodu zoologicznego w Brisbane w Australii, gdzie zamieszkiwało przez ponad sto lat – do 1952 roku, kiedy zoo zlikwidowano.
Następnie sir Harry trafił do przyrodniczego rezerwatu, w którym miejscowy badacz zakrzyknął: "Ty jesteś smoczycą!" Okazało się, że żółw, zwany od czasów Darwina Harry, jest samicą, zatem przemianowano go na słodką Harriet i dzisiaj to jest jej jedyne oficjalne imię. Leciwa skorupiara trafiła na ostatnie lata życia do pamiętnego zoo Steve’a Irwina, w którym opuściła na zawsze swój gadzi karapaks 23 czerwca 2006 roku. W ten sposób 180 kilogramów ewolucji odeszło do krainy śmierci w wieku około 176 lat.
4
Ze świata zwierząt przenieśmy się nagle do nowoczesnej bankowości prywatnej i rynków kredytowych, które wynaleziono we Włoszech w XIV wieku (wraz z podwójnym księgowaniem). Przed modernizacją we Florencji każdy, kto chciał pożyczyć pieniądze, musiał udać się albo do banku, zwanego Kościołem Katolickim, albo do miejscowej mafii, zwanej królem. Późniejsze powstanie bankowości prywatnej spowodowało bardzo poważne straty w dochodach Świętego Kościoła. Organizacja ta znalazła więc ulgę finansową, znacznie rozszerzając legendarną praktykę „sprzedawania odpustów”, czyli darowania grzechów.
W średniowiecznym KK zakup odpustu był sposobem „zmniejszenia kary, jaką trzeba ponieść za grzechy”. Można powiedzieć, że za pieniądze kupowało się spokój i czystość sumienia (zupełnie jak dzisiaj, gdy daje się co łaska „złote, a skromne”). Płatnicy mogli być pewni, że za sprawą sowitej opłaty, trafią po śmierci wprost do raju z pominięciem czyśćcowego przystanku na żądanie.
Kościół zbił fortunę na sprzedaży odpustów za dowolne grzechy. W jednym ciekawym przypadku pewien mężczyzna podszedł do księdza, przedłożył pieniądze i wyjaśnił, że chce kupić sobie odpust, ale absolutnie nie może ujawnić, w jaki sposób obraził pana Boga. Kapłan spełnił prośbę, a wtedy grzesznik wyjął nóż, sterroryzował księdza i obrazoburczo okradł.
5
Alkohol w miejscu pracy to nie tylko domena Mad Mena Dona Drapera. Kiedy słynny grecki historyk Herodot podróżował do Persji około 450 r. p.n.e., odnalazł kulturę, która głęboko ceniła mądrość wychylającą się z kielicha. Napotkani przez niego Persowie podchodzili do szczególnie ważnych argumentów w dwójnasób: na trzeźwo i po pijanemu. Tylko wtedy mieli pewność, że idee, które przetestowano i pozytywnie zaopiniowano w obu stanach świadomości, miały sens i były warte zachodu. Proces przebiegał następująco: spory, które pierwotnie toczono pod wpływem, ponownie omawiano następnego dnia w trzeźwości, a po suchych kłótniach kacowych miały miejsce kolejne dyskusje z udziałem rozwiązującego języki wina.
W dzisiejszych czasach ta metoda bywa stosowana w krajach słowiańskich, choć nie tylko. W jej efekcie czytam leady gazet i żółte paski w tv o treści: "Podczas nocnej libacji Jarosław K. dźgnął Zenona M. kuchennym nożem w następstwie różnicy zdań".
6
Hitler i Mussolini byli nominowani do Pokojowej Nagrody Nobla, a Stalin nawet dwukrotnie. Pan Hitler mógłby ewentualnie otrzymać Nagrodę Malarza Akwarelek w pokojach z widokiem na szafot, a Mussolini Oscara za drugoplanową rolę męską (scena na balkonie). Co do Stalina, to spokój z nim. Niech mu ziemia nielekką będzie.
7
Na koniec nauka w kreatywnej i czystej postaci, choć mocno seksistowskiej, za co wypada przeprosić w imieniu całego internetu.
Ponieważ nie znam się na prądzie, ale znam się na obrazkach, to się wypowiem. Poniższy obrazek perfekcyjnie tłumaczy zasady działania elektryczności.
Żółta dziewczyna jako różnica potencjałów elektrycznych (wolt z esesmańskim piorunem na biodrze) popycha zieloną, czyli natężenie prądu (amper), a czerwona (w opór silna) ma tendencję do zatrzymywania tej zielonej. A teraz wyjmujemy karteczki i zapisujemy: R, czyli rezystancja (opór) równa się U, czyli napięcie między końcami przewodnika dzielone przez I, czyli natężenie prądu elektrycznego. Jeśli przesasiniłem w obliczeniach, pozwijcie mnie na 70 baniek :-)
Więcej ciekawostek z przeszłości jest tutaj, ale wkrótce pojawią się nowe, więc stay tuned folks!