Był taki czas, gdy aborcja nie wywoływała większych emocji w Stanach Zjednoczonych. Kobiety nie musiały protestować, a usługi związane z przerywaniem ciąży były otwarcie reklamowane.
Sprzedaż leków wywołujących poronienie była kwitnącym biznesem. Reklamowano je w gazetach i można było je kupić u farmaceutów, lekarzy, a także w sprzedaży wysyłkowej. Jeśli leki nie zadziałały, kobiety mogły odwiedzać lekarzy w celu wykonania zabiegu na miejscu.
Najwcześniejsze problemy związane z aborcją koncentrowały się na obawach związanych z zakażeniem, a nie moralnością, religią czy polityką. Tak było w połowie XIX wieku, na długo zanim aborcja stała się jednym z wiodących tematów, zresztą nie tylko w USA.
Historię aborcji w Stanach obszernie przedstawiła profesor Leslie Reagan w swej książce z pt. „When abortion was a crime” (Gdy aborcja była zbrodnią), z której pochodzą pojawiające się w artykule cytaty.
W 2016 roku Sąd Najwyższy wydał orzeczenie w sprawie Whole Woman's Health v. Hellerstedt, które zostało okrzyknięte największą sprawą aborcyjną, jaka trafiła do sądu najwyższego od dwóch dekad. Sąd obalił kontrowersyjne prawo aborcyjne w Teksasie, dając zwycięstwo proaborcyjnej opcji. W wyniku orzeczenia sądu podobne sprawy, które trafiły na wokandę zostały odrzucone, co przyczyniło się do większego dostępu do legalnej aborcji w USA.
Mimo to, według Guttmacher Institute, organizacji zajmującej się prawami seksualnymi i reprodukcyjnymi, od 1973 roku i słynnej sprawy Roe przeciwko Wade, w wyniku której zalegalizowano aborcję w Stanach Zjednoczonych, pozostałe stany uchwaliły ponad 1074 prawa ograniczające dostęp do tej procedury. Ponad jedna czwarta tych ustaw została wprowadzona w latach 2010-2015.
Jak zauważa profesor Reagan z Uniwersytetu Illinois, nie zawsze tak było. Zatem jak wyglądała aborcja przed rokiem 1973?
Kobiety przykute łańcuchem wspierające aborcję w Nowej Zelandii, 1978
Przed 1880 rokiem
Od XVIII wieku do około 1880 roku aborcje były dozwolone na mocy prawa zwyczajowego i powszechnie je praktykowano. Nie wolno było ich stosować po bardzo subiektywnym odczuciu, gdy kobieta w ciąży poczuła, że dziecko „kopie”. Ten termin oznaczający ruch płodu nazwano „ożywieniem”, dosłownie „przyspieszeniem” (quickening).
„W momencie poczęcia i na najwcześniejszym etapie ciąży, przed ożywieniem, nikt, nawet Kościół katolicki, nie wierzył, że już zaistniało ludzkie życie” - napisała Reagan. „Etyka dotycząca aborcji była raczej zakorzeniona w kobiecym doświadczeniu własnego ciała”.
Chociaż w tradycjach chrześcijańskich jest to temat tabu, to aż do połowy XIX wieku Kościół katolicki akceptował wczesne aborcje – przed zagnieżdżeniem się w płodzie duszy, jak uważano. Dopiero w 1869 roku, mniej więcej w tym samym czasie, kiedy aborcja została upolityczniona w USA, Kościół ją potępił. Z kolei w 1895 roku potępił aborcję terapeutyczną, czyli procedurę mającą na celu ratowanie życia kobiety.
Margaret Sanger, aktywistka na rzecz świadomego macierzyństwa w proteście przeciw zakazowi mówienia o antykoncepcji
W sprawie Sądu Najwyższego z 2016 roku Amerykańskie Stowarzyszenie Lekarzy (AMA) wyraziło dezaprobatę dla ustaw aborcyjnych w konserwatywnym Teksasie, ograniczających prawa lekarzy do zapewnienia opieki zdrowotnej kobietom na podstawie wnikliwej oceny medycznej. Stowarzyszenie to starało się ograniczyć rządową ingerencję w praktykę medyczną i sprzeciwiać się odgórnym regulacjom medycznym, które nie są poparte dowodami naukowymi.
Jednak w czasach, gdy była to raczkująca organizacja, czyli w 1857 roku, AMA rozpoczęła krucjatę, która miała uczynić aborcję nielegalną. Impuls do takich postulatów miał wiele przyczyn. Część z nich wynikała z niechęci do przekazywania uprawnień związanych z przerywaniem ciąży położnikom i homeopatom. Innymi słowy, chodziło o swoisty zakaz konkurencji.
Ale trzeba pamiętać, że był to również czas, kiedy kobiety lobbowały za wejściem do Harvard Medical School, częściowo po to, by móc kontynuować pracę w położnictwie i ginekologii.
Siłą stojącą za XIX-wieczną kampanią antyaborcyjną AMA był dr Horatio Storer, absolwent Harvard Medical School, który do śmierci w 1922 roku poświęcił większość swojej praktyki pracy położniczo-ginekologicznej. Krucjata AMA okazała się antyfeministyczną formą sprzeciwu wobec wzrastających aspiracji kobiet.
Stowarzyszenie naciskało na stanowe prawa, by ograniczyć aborcję, i większość sądów zrobiła to do 1880 roku. Prawa Comstocka, uchwalone przez Kongres w 1873 roku, zakazały jej stosowania, w tym także leków poronnych. W tym zbiorze aktów federalnych, którego głównym orędownikiem był inspektor z policji pocztowej Anthony Comstock, człowiek o wiktoriańskiej moralności, uznano za przestępstwo m.in. wysyłanie pocztą środków antykoncepcyjnych, zabawek erotycznych i wszelakich nieprzyzwoitości, w tym nawet prywatnych listów o treści seksualnej.
Ale zanim aborcje zostały zakazane, kobieta znana jako Madame Restell prowadziła biznes aborcyjny od Nowego Jorku po Filadelfię i Boston. Jej głównymi klientami były zamężne, białe, protestanckie kobiety z wyższych i średnich klas. Samozwańcza lekarka sprzedawała medykamenty na poronienie, a gdy interes się rozwinął, nauczyła się dokonywać zabiegów – od wywołania przedwczesnego porodu aż do dekapitacji w macicy. Była tak popularna, że wkrótce ukuto termin restelizm stanowiący eufemizm dla aborcji. Dla stowarzyszenia AMA była jednym z największych wrogów.
Aborcja, antykoncepcja i rosnąca świadomość sprawiły, że wskaźniki urodzeń wśród białych kobiet spadały. W tym samym czasie coraz więcej napływało imigrantów do USA. Obawy o to, że wkrótce „inni” zaleją Stany Zjednoczone wywołały ruch ze strony antyaborcyjnych działaczy, takich jak dr Horatio Storer. Twierdził on, że biali powinni zaludniać kraj, w tym Zachód i Południe. „Lepiej oni niż czarni, katolicy, Meksykanie, Chińczycy czy Hindusi” – jak pisze profesor Reagan.
„Czy na tych terenach mają żyć nasze własne dzieci, czy obcy? Na to pytanie muszą odpowiedzieć sobie nasze kobiety; od ich lędźwi zależy przyszłość narodu” - mówił Storer. Zatem biały, patriarchalny patriotyzm domagał się macierzyństwa wśród białych protestantek.
Podczas Wielkiego Kryzysu i po nim
Mimo że aborcje stały się nielegalne, nadal je wykonywano. Reklamowano je w szarej strefie, a wykonywano w prywatnych domach za zamkniętymi drzwiami. Czasem kobiety uciekały się do desperackich czynów, które nierzadko kończyły się śmiercią.
Liczba aborcji zaczęła wzrastać szczególnie w czasie Wielkiego Kryzysu 1929-1933. Mimo obostrzeń prawnych lekarze rozdawali swe wizytówki i otwierali przychodnie. Nikt w to nie ingerował, bo w tamtych czasach aborcja nie była postrzegana jako sprawa kobiet, ale „kwestia ekonomiczna”.
W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych według Instytutu Guttmachera szacunkowa liczba nielegalnych aborcji wahała się od 200 000 do 1,2 miliona rocznie. Zainspirowany prawami obywatelskimi i ruchami antywojennymi ruch wyzwolenia kobiet zyskał popularność w latach sześćdziesiątych. Wtedy prawa reprodukcyjne zajęły centralne miejsce w przekazie ruchu.
Kobiety posiadające środki finansowe mogły dokonać aborcji za granicą lub płacąc dużą stawkę za nielegalny zabieg w kraju, ale inne nie miały tyle szczęścia. Kwitło podziemie aborcyjne, a najbiedniejsze kobiety brały sprawy we własne ręce: wbijały w pochwę druty lub wieszaki, piły chemikalia lub nasączały płód ługiem, co skutkowało dramatycznymi powikłaniami.
Pod koniec lat sześćdziesiątych, zanim aborcja została zalegalizowana w Stanach Zjednoczonych, zaniepokojeni pastorzy i rabini utworzyli Duchową Służbę Konsultacyjną ds. Aborcji, aby pomóc kobietom w znalezieniu bezpiecznych, choć nielegalnych zabiegów. Szacuje się, że ich rekomendacje mogło dotyczyć 500 000 kobiet.
W Chicago feministki utworzyły podziemne usługi aborcyjne. Poradnia Aborcyjna Związku Wyzwolenia Kobiet w Chicago, lepiej znana pod pseudonimem Kolektyw Jane, pomogła w zapewnieniu bezpiecznych i niedrogich nielegalnych zabiegów. Początkowo "Jane" kierowała kobiety do poszczególnych lekarzy, ale potem jej członkowie odbyli staż medyczny i sami zaczęli wykonywać zabiegi. Według Laury Kaplan, autorki książki „The Story of Jane”, w latach 1969–1973 członkowie grupy przeprowadzili ponad 11 000 bezpiecznych aborcji dla najbiedniejszych, w tym dla wielu Afroamerykanek.
Pandemia różyczki w Stanach Zjednoczonych w latach 1964-1965 stanowiła poważne zagrożenie dla nienarodzonych dzieci i odegrała dużą rolę w dyskusji na temat aborcji. Wraz z przejściem sprawy Roe przeciwko Wade z 1973 roku, Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych zalegalizował aborcję w kraju.
Sąd oznajmił, że każda kobieta ma prawo do dokonania aborcji i wynika to z praw do prywatności i wolności, gwarantowanych przez 14. poprawkę do Konstytucji. Jednocześnie SN zaznaczył, że poszczególne stany mają prawo ograniczać prawo kobiet do aborcji w 2 i 3 trymestrze ciąży. W trzecim trymestrze stan może zakazać zabiegu, ale musi dopuszczać aborcję w wyjątkowej sytuacji, gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu matki. Oznaczało to konieczność zmiany przepisów w 46 z 50 stanów.
DOSTĘP DO ABORCJI W USA
Szacuje się, że jedna na pięć kobiet, które chcą dokonać aborcji, nie może jej uzyskać.
W USA 84% hrabstw i 95% powiatów wiejskich nie ma usług aborcyjnych.
Dziewięciu na dziesięciu lekarzy usuwających ciążę pracuje w miastach.
17 stanów dofinansowuje aborcje.
Tylko w 12% programów rezydentury położniczo-ginekologicznej jest przeszkolenie z aborcji w pierwszym trymestrze; tylko w 7% z aborcji w drugim trymestrze.
Aborcja jest najczęstszym chirurgicznym zabiegiem położniczo-ginekologicznym, jednak prawie połowa młodych rezydentów nigdy jej nie przeprowadziła w pierwszym trymestrze ciąży.
Klinika aborcyjna w Teksasie
ABORCJA NA ŚWIECIE
Zabieg ten jest główną przyczyną śmierci i komplikacji zdrowotnych kobiet w wieku rozrodczym. To, czy będzie bezpieczna, zależy częściowo od statusu prawnego i ograniczeń, ale także od praktyki medycznej, wymogów administracyjnych, dostępności przeszkolonych lekarzy, udogodnień, finansowania i postawy społecznej. Na całym świecie rocznie wykonuje się 20 milionów niebezpiecznych aborcji. Odpowiada to jednej niebezpiecznej aborcji na każde dziesięć ciąż i jednej niebezpiecznej aborcji na każde siedem urodzeń.
90% niebezpiecznych aborcji ma miejsce w krajach rozwijających się.
Jedna trzecia wszystkich aborcji na świecie jest nielegalna. Ponad dwie trzecie krajów na półkuli południowej nie ma dostępu do bezpiecznej, legalnej aborcji.
Szacunkowa liczba kobiet umierających na całym świecie w wyniku niebezpiecznych aborcji każdego roku waha się od 70 000 do 200 000. 99% z tych zgonów ma miejsce w krajach rozwijających się, a większości można zapobiec.
Połowa wszystkich aborcji ma miejsce poza systemem opieki zdrowotnej.
Jedna trzecia kobiet szukających pomocy z powodu powikłań po aborcji ma mniej niż 20 lat.
Na całym świecie 21% kobiet może dokonać legalnej aborcji ze względów społecznych lub ekonomicznych.